piątek, 9 grudnia 2011

"Lubię takich śpiewających Murz..., Afroamerykanów"*

Cenzura w tytule. Polityczna poprawność górą.


Cytat ten padł, gdy podczas jednego z naszych standardowych wieczorów w moim magicznym mieszkaniu, postanowiłam obdarzyć moich przyjaciół nowymi dźwiękami. Pierwszym i wtedy jedynym właściwym wyborem, był świeżutki album Mayer'a Hawthorne'a. O Mayerze wiedziałam od dawna. Moja przygoda z nim sięga zamierzchłych czasów fascynacji wszystkim, co wypuszczała legendarna już wytwórnia Stones Throw. Żeby jednak nie było tak różowo, powiem, że do śpiewu Mayer'a przekonałam się dopiero po wysłuchaniu płyty "How do you do". I wpadłam.



Mayer Hawthorne, wbrew przypuszczeniom niektórych, to nie śpiewający Murz... Afroamerykanin. Ten zupełnie niepozorny człowiek, nie dość, że jest biały, to jeszcze wygląda jak typowy nerd:



Ma jednak jedną, dość istotną cechę: ujmuje swoim wokalem. W dodatku jest tak uroczy, że aż chciałoby się go przytulić.

Na wspomnianym "How do you do" aż roi się od chwytliwych i niezwykle lekkich kawałków, które potrafią uprzyjemnić nie jeden wieczór/drogę do pracy/posiadówę ze znajomymi/cokolwiek innego. Już w singlowym utworze "The Walk" mamy idealną zapowiedź tego, co dzieje się na albumie. A dzieje się niemało.



Po kilkunastu przesłuchaniach albumu, Mayer nie przestaje mnie zachwycać. Wciąż mam ochotę bujać się do jego utworów. Na tym też polega urok płyty "How do you do". Nigdy się nie nudzi i jest idealny na każdą okazję. Moim osobistym faworytem, jest "Hooked", mówiący o tym, jak to nasz bohater wpadł w nieprzewidziane sidła miłości. Ten zresztą temat przebija przez całą płytę, bo gwoli ścisłości, Mayer się zakochał. Trochę to za słodkie jak dla mnie, ale jest w tych nagraniach coś, co nie pozwala mi się od niej oderwać. Jak odkryję o co chodzi, to na pewno się podzielę. Tymczasem powracam do kolejnego odsłuchu "How do you do", a samemu Mayerowi serdecznie dziękuję. Biały człowiek uratował soul!!!

P.S.

Przy okazji fascynacji Mayerem, postanowiłam powrócić do jego pierwszego albumu "A Strange Arrangement" i jest równie wspaniale. Na dowód moich słów, sztandarowy utwór "Just Ain't Gonna work Out". Bujam się dalej. Do usłyszenia!



A klip jest po prostu piękny.


*cyt. K.A.B.M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz