sobota, 10 grudnia 2011

O ładnych chłopcach ciąg dalszy

Jest środek nocy, z latarni sączy się moje ulubione, żółte światło, centrum wielkiego miasta. Niby cicho i spokojnie, a jednak czuć jakiś niepokój. Tak widzę słuchanie "Mirrorwriting" Jamie'go Woon'a.



Już pierwszy singiel z płyty robi niesamowite wrażenie. Współprodukowany przez legendarnego Buriala "Night air" idealnie zwiastuje cały album.



Spokojny, nieco wycofany głos Jamie'go i przytłaczający, niemal dubstepowy, beat brzmią jak bicie serca wielkiego miasta. Urbanistyczna. Tak bym określiła muzykę, jaką tworzy Jamie. Nie są to może wielce odkrywcze dźwięki, ale na pewno hipnotyzują. Od pierwszego dźwięku masz wrażenie, że słyszałaś/eś kilkanaście takich płyt, ale jednocześnie jest w niej coś oryginalnego.

Na samego Jamie'go wpadłam po serii rekomendacji moich znajomych. "Mirrowriting" cieszył sie (i cieszy nadal) niesamowitą popularnością w czasie pogaduszek o nowej muzyce. Pierwszym singlem, jaki usłyszałam, jest jeden z moich faworytów na płycie, "Lady luck".



Niby relaksuje, a jednak nie mogę się powstrzymać od nerwowego tupania nogą. Wybuchowa mieszanka dźwięków i osobowości Jamie'go, czyni z "Mirrorwriting" jedną z najlepszych płyt 2011 roku. Lubię do niej wracać, a każde nowe odsłuchanie powoduje inne doznania. Przy moim ulubionym utworze "Middle" czuję jednocześnie smutek i mam ochotę tańczyć z radości. Taka jest ta płyta - nie do końca oczywista, co jest zresztą jej niebywałą zaletą. Bardzo żałowałam, że moja fascynacja Jamie'm nastąpiła po jego minitrasie w Polsce. Kolejna rzecz, której mogłabym żałować, ale na szczęście, niedawno dotarły do mnie dobre wieści. Jamie w marcu zagra koncert, w dodatku we Wrocławiu! Nie mogę się już doczekać. W tak zwanym międzyczasie pewnie jeszcze nie jeden raz powrócę do "Mirrorwriting", choćby dlatego, że zawiera jedną z najważniejszych i najbardziej wyróżniających się piosenek w tym roku, wspomniane wcześniej "Middle". Tu w wersji koncertowej.



Centrum miasta. Uliczny żółty. Środek klubu. Jamie na scenie. Obecny, a jednak wycofany. Tak to widzę w marcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz